Poszukaj, a może znajdziesz :'3

26 sierpnia 2011

Bez tytułu, a co

'Znowu mnie trochę nie było.
Ale w takich wypadkach mam przynajmniej cokolwiek do napisania > <
Rok szkolny zdałam, z wyróżnieniem w dodatku, więc jest okej.
Wakacje jak wakacje, znowu nie czuję, że je mam, bo ciągle coś robię. Nie potrafię siedzieć lub leżeć i nic nie robić. Więc ciągle czytam, rysuję, piszę, powtarzam japoński, uczę się nowych znaków itp.
No właśnie! :'D
Japoński. Rok szkolny z japońskiego mam zdany także z wyróżnieniem, a moi sensei mnie przytulili > < Jakie przeżycia, nie? :'P
Bas. Mam bas. Od niecałego miesiąca, ale jest :'D Pogrywam różne ćwiczenia, na rytmizację i rozwijanie gry lewej ręki i prawej. Gram też parę piosenek, kilka na trochę wyższym poziomie niż obecnie reprezentuję, ale staram się i włączam wolniej metronom i jakoś idzie > <
No i piszę z Japończykiem, jest strasznie miły, ale nie aż tak stereotypowy jak się mówi. Właśnie robię sobie przerwę w robieniu dla niego rysunku, mam nadzieję, że mu się spodoba. ^^ Jest to jego ulubiona postać z anime. :'3 Później wyślę to listem razem z pocztówką mojego miasta > <
Uroczo.
Miałam okres no-life'ienia w Second Life. Dość mocno mnie to zdołowało i robiłam się agresywna, jak ktokolwiek chciał mnie odciągnąć od kompa. Nie polecam, choćby ze względu na samo uzależnienie. ._. Chociaż do teraz piszę też z jednym chłopakiem. Dla samego niego było warto. Dobrze się sprawdza jako przyjaciel, który wszystkiego wysłucha, użalanie, radości, uniesienia. to samo w drugą stronę. Cieszę się, że mogę być dla kogoś słuchaczem wtedy, gdy tego komuś potrzeba. ^^
No dobra. 
Obóz. Było fajnie, mnóstwo nowych ludzi (na samym mangowym było 58 osób, do tego komiksowy, trzynastka i przygoda > <). Z tamtego roku miałam mamę, w tym roku doszła mi ciocia i brat. :'3
I dostałam japońską ksywę (w końcu nie Oucik od outsider'a ^^). Mianowicie - Kaoru desu~
Hm. Co jeszcze.
Schudłam. O!~ x'D
Hm.
Wiem! We wtorek ruszam na podbój studia gitarowego na próbną lekcję, podczas której zdecydują, czy mnie przyjmą na zajęcia z basu czy nie. Już się stresuję > <
No i po jako takim okresie letnim, gdy opaliły mi się ręce i twarz, zrobiłam sobie wybielacz z wody i cytryny, mam nadzieję, że pomogą mi jak rok temu...
Co z tego, że mówią mi, że i tak jestem blada! ^^ Różnicę tonu skóry widać, to co mi tam. > <
Wiem, co jeszcze.
Zaczęłam tłumaczyć piosenki. Na razie idzie mi do kitu, nie umiem dobrać słów, żeby spawały tekst w jedną całość. No ale też głupio zrobiłam, że zaczęłam od Emilie Autumn. Chociaż dopoki nie muszę tłumaczyć na polski, to wszystko rozumiem, a jak trzeba się wypowiedzieć, to dupa. 
Dobra tam, nie zawracam już nikomu głowy (w tym swojej).
Mam nadzieję, że będzie się dużo działo i będę miała czas wchodzić tu trochę częściej.
Baiu~

02 maja 2011

Odnowa.

Nie było mnie tu od czterech miesięcy. Dość długo. Wiele się działo i tak dalej... To od początku.
Patryk z przedostatniego postu powiedział mi, że nie lubi dziewczyn takich jak ja. Tak prosto w oczy. Trochę się podłamałam, ale powiedziałam sobie, że nie ma co się przejmować, trzeba po prostu szukać dalej. Z tego, co wyfilozofowałam wyszło, że przez całe życie byłam zbyt samotna i nie miałam kogoś, w kogo towarzystwie czułabym się swobodnie. Na siłę próbowałam sobie znaleźć kogoś, kto choć w jednej setnej mógłby mi się spodobać. I wtedy wydawało mi się, że to już ten. Zazdrościłam innym, że spotykają się ze znajomymi, wychodzą z nimi, poświęcają im swój czas. 
W końcu nadszedł moment, gdy poszłam na spotkanie ze znajomymi koleżanki z japońskiego. Poznałam dwanaście osób. Spotykamy się parę razy na miesiąc w całej grupie, a osobno o wiele częściej. Dwa tygodnie temu wychodziłam cztery razy, tydzień temu raz, a jutro i pojutrze też mam plany związane z tymi ludźmi. Cieszę się, że z nimi czuję się swobodnie i nie muszę nikogo udawać. Dowiedziałam się nawet, że jestem urocza i pasuje mi multum falbanek i koronek. Po raz pierwszy ktoś oprócz rodziny mnie przytulił, pogłaskał po głowie. Jest to o tyle miłe, że normalnie ludzi, których znam dłużej od tej paczki nie mogłabym przytulić po przyjacielsku, a gdybym ich pogłaskała po głowie patrzyliby na mnie jak na wariatkę. To była pierwsza rzecz.
Druga. W tym roku ponownie jadę na obóz :3 Temat: W krainie anime i mangi. Na ten sam turnus jadą dwie dziewczyny z ekipy, dodatkowo będzie tam parę osób z obozu z tamtego roku. Tym razem nie będę sama i będę kogoś znać :3 Jest także duuuża możliwość, że na wakacje pojadę za granicę do rodziny, przy okazji może uda mi się kupić taniej niż w Polsce gitarę. 
A to już trzecia sprawa. Gitara basowa. Moja miłość od pół roku, wcześniej nie wspomniana. Do ćwiczeń na prawą rękę zrobiłam sobie nawet część od mostku do przetwornika (oczywiście wielki prymityw, kawał drewna i podwyższenie na przymocowanie czegoś co przypomina struny). I jak się nudzę, to zamiast siedzieć i gapić się w pustkę ćwiczę palce :D Właśnie, mam ogłoszenie: [EDIT: NIEEKTUALNE]SPRZEDAM KEYBOARD CASIO CTK 591, STAN BARDZO DOBRY. CENA DO UZGODNIENIA. PISAĆ NA PW LUB W KOMENTARZACH POD POSTEM.
Nom. Chyba pójdę popisać, bo nie przypomina mi się, co mogłabym tu jeszcze wpisać. Właśnie! Piszę opowiadania :3 Na razie mam ogrom pomysłów i je sobię skrótem zapisuję, pojedyncze rozwijam na poważnie. Jeśli to przeczytałeś/aś do końca, to gratuluję wytrwałości i dziękuję. 



またね!<3

05 stycznia 2011

- 一人ですか?- わかりません。けど。。。愛してる。。。思う。。。ね?

Ostatnio mam dziwne sny. W każdym z nich, ktoś mi bliski opuszcza mnie lub zdradza. Nie widzę twarzy tych ludzi i nie wiem kim są, ale czuję więź między nami. I to jak zostaje przerwana. Zdarza się także, że ci ludzie składają mnie w ofierze przez swoje pragnienia. Jasne, miałam sporo koszmarów i tym podobnych, z których budziłam się z krzykiem, jednak te nie są takie same. Po przebudzeniu nie mogę pozbyć się uczucia, że coś się stanie. Tak jakby coś obcego dostało się do mojej głowy.  Od czasu pojawienia się pierwszego z tych snów, odczuwam wszystkie emocje i pragnienia o wiele słabiej... Tak jakby coś chciało, bym zaczęła się wszystkiego bać i zastanawiać się, o co chodzi. Nie mam pojęcia o co tu chodzi.

01 grudnia 2010

Rozstrój

Pewnego dnia, czekając na zmierzch...
Postanowiłam się przyjrzeć, co robię. Podsumować, czy gdziekolwiek zmierzam. Jak mogę teraz wyglądać w oczach innych. Przez te trzy miesiące opanowałam moje uczucia. Ale mimo wszystko, ciągle mi czegoś brakuje. Odczuwam taką pustkę.
Moim aktualnym problemem nie są oceny ani nauka. Z tym radzę sobie bez specjalnego wysiłku. Nawet wada wzroku mi się poprawiła - powoli zanika astygmatyzm (nie mam pojęcia jakim cudem :D) i w jednym oku krótkowzroczność poprawiła mi się do 5,25 dioptrii. W drugim ciągle to samo. Od jakiegoś czasu noszę szkła  kontaktowe - wszystko w porządku, dbam o higienę itp.
Mimo wszystkich dobrych rzeczy, brakuje mi czegoś. Mam przez to wyrzuty sumienia. Nie doceniam tego, co mam. Ciągle pragnę więcej.
W piątek idę na koncert. Z całych 6 godzin trwania, będę tylko na dwóch. Trzy dni temu Patryk zaprosił mnie na niego. Kupił mi bilet, i gdy przekazywał go mi, moja przyjaciółka (którą jest od końca października) zobaczyła ten bilet i wyjęła mi go z ręki. Nie chciałam, żeby tak się stało. Powiedziała, żeby dostał też jeden dla niej. Na następnej przerwie przyniósł.
Miałam być tylko ja i on. I tak spędzają ze sobą wiele wesołych momentów i dużo czasu w swoim towarzystwie. Rozmawiają na przerwach, siedzą razem w ławce szkolnej. Głupio mi się do tego przyznać, ale jestem zazdrosna.
Chwile, które mogę z nim spędzić, są zwykle przed lekcjami, gdy nie ma jeszcze nikogo z naszej klasy. Czasem spotkamy się w drodze do szkoły. 2 razy na cztery miesiące.
Postanowiłam sobie, że jeśli nie dojdzie między Patrykiem a mną do żadnych głębszych rozmów ani wyznań, pod koniec szkoły po prostu mu powiem. Żeby później nie żałować tego, że nawet nie spróbowałam. Wolę żałować upokorzenia się przed nim, niż tego, że byłam zbyt nieśmiała i tchórzliwa.
Przed chwilą zadzwoniła do mnie październikowa przyjaciółka. Powiedziała, że boi się tego koncertu. Bo naszła ją jej wyobraźnia. Widziała, jak upija się i całuje z nim. Ale przecież powiedziała, że się tego boi, że nie chce...
Czemu to tak bardzo boli... Tak mocno kłuje... Pierwszy raz odczuwam coś takiego tak mocno, z taką częstotliwością i natężeniem.
Nie chcę, by tak się stało... Wiem, że mogę jej zaufać,znamy się od I klasy podstawówki, pomagamy sobie nawzajem, wyżalamy... Jednak ja nie potrafię jej powiedzieć wszystkiego. Wiem o niej o wiele więcej niż o na o mnie. O wiele więcej. Znam jej wszystkich byłych, jej pogląd na świat i plany na przyszłość. To, co robiła kiedyś uważa za pomyłkę. Jednak ma zbyt wysokie ambicje. Ale bez nich nie potrafiła by żyć. Mogę o niej tyle napisać, a ona nawet nie wie, co lubię robić. To jest takie jednostronne, jednak uzupełniamy się nawzajem. Taka dziwna więź. I nie chcę jej zerwać. Sporo czasu pracowałam nad tym, by coś takiego wytworzyć, by mi zaufała.
A Patryk... Nie chcę niszczyć tego, co jest między nami. Chcę to dalej rozbudowywać, odnawiać i pogłębiać jeszcze bardziej, niż jest teraz. Chcę, by zwrócił na mnie uwagę jak na dziewczynę, nie jak na kumpelkę.
Wszyscy, którym się do tej pory "podobałam" właśnie tak mnie postrzegali. To nigdy nie było nic więcej niż przyjaźń. Tylko iluzja. Dlatego nigdy nic z takich rzeczy nie wychodziło. Chociaż, mogę mówić tylko o 3 próbach zakochania się. Jeśli druga klasa podstawówki też się liczy. Cholera.
Muszę coś z tym zrobić.
Jeszcze się zastanowię.
Coś wymyślę.
Tylko co?
Cholera....

28 października 2010

Odkrycie?

Wydaje mi się, że przez te dwa miesiące szkoły moje poglądy się ciut zmieniły. Podejście do życia. Sens istnienia. No i ustaliłam już w jaki sposób patrzę na świat. "Rozgryzłam" moją psychikę.
Ostatnio na nic nie mam czasu. Chociaż, podchodząc do wszystkiego z filozoficznego punktu widzenia - czym jest to coś, na co tego czasu nie mamy? W moim przypadku to chwila odpoczynku i błogiego lenistwa. Ale nie żałuję. Wiem, że nie mam czego. Rozwijam się i pragnę wiedzy. Nie chcę zostać kimś, kto utrzymuje się z kasy rodziców, którzy sami nie mają łatwo. Wiem, że moja opinia na ten temat jest zniekształcona przez jedno wydarzenie z przeszłości. Ale nie żałuję. Wiem, że gdyby to się nie zdarzyło, mogłabym nie być tą osobą, którą lubią moi znajomi. Kochają rodzice.
Nie chcę być życiowym nieudacznikiem i tracić to, co mam. Pragnę wyjechać z kraju i szukać miejsca, w którym poczuję się jak w domu, nieważne czy będzie to ulica, czy pomieszczenie.
Cieszę się, że mam motywacje i cel w życiu. Że mam po co żyć.
Jako jedna osoba mogę nic nie znaczyć. Ale mogę stworzyć ruch, lub w nim uczestniczyć. I właśnie to zapisze się w historii.
Wcześniej rozpaczliwie szukałam kogoś, z kim mogłabym być szczęśliwa na siłę, bym miała z kim dzielić się nowinami i smutkami, porównać opinie. Mogłam się dla niego zmienić i robić wszystko, by tylko mnie zauważył.
Teraz chcę szukać kogoś, kto zauważy mnie w tłumie, lecz nie będę dla niego tłem, ale postacią pierwszoplanową. Kogoś, komu będę się wyróżniać w ten szczególny sposób. On będzie mógł się zmienić dla mnie, a ja dla niego. Dążenie razem do osiągnięcia szczęścia i wspierania się nawzajem, tego pragnę.
Wracając do myślenia bardziej przyziemnego - w szkole idzie mi dobrze, staram się rysować najwięcej ile dam rady, no i w końcu chodzę na japoński.
W taki oto sposób życie toczy się dalej.

26 września 2010

Nie, nie zapomniałam. Tylko czas się mnie wyparł. Pościągałam sporo dyskografii, założyłam konto na last.fm, chodziłam do empiku w poszukiwaniu mang, dostałam trzy piątki w szkole, uszyłam sobie kimono, odnowiłam kontakt z dziewczyną z obozu, pomogłam mamie w pracy, obeszłam urodziny, poszłam z siostrą cioteczną, która mieszka w Szkocji na czekoladę, chodzę na zajęcia dodatkowe (w szkole) z angielskiego. I nie wiadomo kiedy zleciał prawie cały wrzesień. Dzisiaj uczę się do geografii i historii na kartkówkę, czytam lekturę szkolną i narysuję dwa rysunki dla ludzi ze szkoły. Jak zdążę, to wyślę kartkę urodzinową dla tej dziewczyny z obozu. Dzisiaj robię Dorayaki, a jutro ciasteczka ryżowe, bo we wtorek znowu przyjeżdża do nas siostra, ale ze swoim chłopakiem :) Zapomniałam jeszcze o malowaniu ścian w moim pokoju na piękny, bordowy odcień. Postaram się częściej znajdywać czas, by notki nie były tak chaotyczne jak ta.

23 sierpnia 2010

Dwuślady i ich kierowcy

Pewnego dnia, czekając na zmierzch...
Niemal padłam ze śmiechu. Ja. Dziwne. Szłam przepisowo chodnikiem z Kaśką i Natalką. Obok przejeżdżali dwaj chłopcy na skuterze. Zaczęli na nas trąbić i oglądali się za nami :P Później szłyśmy dalej, a tam jedzie facet na motorze i macha ręką w powitalnym geście. Do nas.
Myślałyśmy, że już więcej nic nie może się stać z dwuśladami i ich pasażerami, ale myliłyśmy się. Idziemy chodnikiem, a na ulicy jadą: jeden i drugi skuter. Zaczęli do nas machać (znowu) to my odmachałyśmy. Idziemy dalej i słyszymy pisk opon. Jeden z nich przejechał na czerwonych, a drugi ledwo co się przed światłami zatrzymał i co chwilę się na nas oglądał Tylko tego brakowało, byśmy stały się przyczyną nieostrożności kierowców i tym samym przyczyniły się do wypadku.

18 sierpnia 2010

Warushawa

Pewnego dnia, czekając na zmierzch...
Wsiadłam do pociągu. Pojechałam do Warszawy. Poznałam rodzeństwo z Ameryki, bardz miło spędziliśmy czas. Poszłam do KOMIKSLANDII i zrobilam zakupy za 301 zł i 7 gr. Z mangami pojechałam z powrotem do domu. Popatrzyłam na ludzi, którzy byli w Wa-wie i porównując ich do ludzi z mojego miasta, są po prostu ciekawi. Wiele innych styli na ulicy, atmosfera, na każdym rogu wycieczka, języki z róznych zakątkow świata, a nie jak na tym moim małym zadupiu. Aż chce się rysować. Niech to.

14 sierpnia 2010

Natchnienie...

Wczoraj, czekając na zmierzch...
Mama wyjechała. Byłam sama. Kusiło mnie, bym coś narysowała. Jednak nie wiedziałam co mogę narysować. Usiadłam na poręczy tarasu i postawiłam na niej nogi. Kucnęłam i włożyłam głowę między kolana. Nie wiem, ile spędziłam czasu siedząc tam. Ale było warto. Czekać. Zerwał się wiatr. Na niebie zza chmur wyglądały błyskawice. Przerwa między nimi wynosiła około 1-3 sekund. Temperatura trochę się obniżyła. Grzmoty było słychać dopiero po jakichś piętnastu minutach. Zgasiłam w domu światła i wyłączyłam parę rzeczy z gniazdka, bo szykowało się coś większego. Z powrotem usiadłam na poręczy. Po jakiejś pół godzinie zaczęło kropić. Widok był niesamowity. Stopniowo pojawiające się na niebie części błyskawic, cień szumiącego lasu za domem, gasnące i zapalające się latarnie przy ulicy. I wiatr. Rozpuściłam włosy. Zeszłam z poręczy i stanęłam w miejscu najbardziej przewiewnym. Cudowne uczucie. Chłód Ciemność. Krople na skórze. Jod w powietrzu. Powiewająca sukienka. Gdy burza przeszła dalej, weszłam z powrotem do domu. Bez prądu nie mogłam zapalić światła.
Rysowałam w poświacie świec.

12 sierpnia 2010

Pewnego dnia, po zmierzchu...
Zobaczyłam spadającą gwiazdę. Wypowiedziałam życzenie. Do tej pory znowu wiele się zmieniło. Przestałam wychodzić do ludzi i jakoś od razu mi lepiej. Chociaż do teraz, gdy brązowowłosy chłopak (patrz: "Bitwa") napisze do mnie na gg, o które sam mnie poprosił, jakoś dziwnie skacze mi serce. Na wakacjach wzięłam się za naukę. Japońskiego. Co będzie dalej? Chciałabym wiedzieć.